Fot. Ford
Ponad 20 tysięcy pokonanych kilometrów i ponad 300 godzin spędzonych za kierownicą Forda Rangera. Tomasz Gorazdowski – znany podróżnik, dziennikarz oraz autor książek spełnił swoje kolejne globtroterskie marzenie objeżdżając dookoła Australię.
W swoją niezwykłą i wymagającą podróż Tomasz Gorazdowski wybrał się Fordem Rangerem, który nie tylko został zaprojektowany w Australii, ale również jest tam najlepiej sprzedającym się nowym samochodem.
Fot. Ford
Drogami i bezdrożami
– Z perspektywy czasu widzę, że wybór samochodu był strzałem w dziesiątkę – powiedział Tomasz Gorazdowski. – Kiedy jedziemy do Australii podstawowym pytaniem, które należy sobie zadać, jest kwestia środka transportu. Podczas wyprawy odwiedziłem wiele miejsc, do których nie prowadziły asfaltowe drogi. Dlatego samochód z prawdziwym napędem na cztery koła jest jedynym autem, które się tutaj sprawdza. Ranger spisał się w tej podróży znakomicie i trudno mi teraz wyobrazić sobie lepszy samochód do podróżowania po Australii. Ten pickup jest obszerny, we wnętrzu jest cicho i wygodnie, nie trzeba się martwić o brak miejsca na bagaże. Przy tych odległościach ważne jest również to, że Ford na całej trasie spalił zaledwie 8,5 litra na 100 km. Jednym słowem – do tego typu wyprawy to jest samochód marzenie i nie bez powodu Ranger jest najlepiej sprzedającym się autem w Australii. Oczywiście pomoc Ford Polska w mojej wyprawie jest nieoceniona. Bez tego zaangażowania nie miałbym możliwości ruszyć w podróż tak dobrze zaprojektowanym i przystosowanym do takich celów autem.
Ranger podróżnika miał pod maską jednostkę 2.0 EcoBlue o mocy 205 KM i 500 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Napęd na cztery koła przekazywany był za pomocą 10-biegowej automatycznej skrzyni biegów.
Fot. Ford
20 tys. kilometrów wokół Australii
Jak mówi sam podróżnik, jego podróż po Australii miała kilka kluczowych momentów. Pierwszym odcinkiem – ze startem w Cairns – był fragment biegnący na południe przez najbardziej zurbanizowane Australijskie aglomeracje: Sydney, Melbourne i Adelaide.
– Tutaj odwiedzający ma wrażenie, że są to widoki znane z innych części świata. Natomiast od Adelaide zaczyna się teren, którego nie jesteśmy w stanie do końca zrozumieć, jeżeli w Australii wcześniej nie byliśmy. Myślę między innymi o tym, że możemy tutaj nie spotkać żadnego człowieka. To właśnie tutaj jest Nullarbor Plain – nizina, na której mieści się najbardziej suchy punkt na tym kontynencie – dodał Gorazdowski.
Na nizinie występuje bardzo skąpa roślinność, a podróżujący mogą zatrzymać się w zaledwie kilku miejscach zwanych Roadhouse. Tutaj również znajduje się najdłuższa Australijska prosta o długości 146,6 km.
Biegnąca dalej zgodnie z ruchem wskazówek zegara trasa skierowała się na południe, aż do Margaret River. To miasto w południowo-zachodniej części stanu Australia Zachodnia, położone niemal dokładnie na południowo-zachodnim „rogu" kontynentu australijskiego. To między innymi rejon winiarski, znany także z najpiękniejszych plaż tego kontynentu. Kolejnym odcinkiem była trasa zachodnim wybrzeżem od Perth w górę. Tutaj dziesiątkami kilometrów ciągną się plaże, po których można jeździć samochodem. Terytorium północne to rejony mocno człowiekowi nieprzyjazne. Trzeba uważać na zapasy paliwa, a i nocleg nie jest łatwy do znalezienia. Rozwiązaniem jest spanie w samochodzie.
– Australia jest kontynentem fascynującym, nieporównywalnym do niczego. W moim przypadku mogę powiedzieć, że nadszarpnąłem ten kontynent. Do zaliczenia brakuje mi pewnie kilku lat podróżowania. Po trzymiesięcznym pobycie i przejechaniu tych 20 tysięcy kilometrów myślę, że co nie co mam do powiedzenia o tym miejscu, ale ten kontynent jest tak wielki, że ta wiedza nigdy się nie wypełni w całości. Do Australii można wracać i jest po co wracać – podsumował Tomasz Gorazdowski. (red)